Czarny czwartek polskich drużyn w LE!
W III rundzie eliminacji Ligi Europy zobaczyliśmy w akcji dwa polskie kluby - Lecha Poznań i Arkę Gdynia. O tym, jak poszło polskim klubom (a z tytułu można wywnioskować, że niezbyt dobrze), dowiecie się w tym poście, zapraszam zatem do przeczytania!
Lech Poznań - FC Utrecht (Holandia)
w dwumeczu 2:2 (0:0 i 2:2, bramki na wyjeździe 0:2)
awans: FC Utrecht
Wylosowanie czwartej drużyny ubiegłego sezonu w Holandii - FC Utrecht raczej nie ucieszyło sympatyków Kolejorza, co prawda był to zespół z niższym współczynnikiem od poznaniaków, ale jednak jest z dość mocnej ligi holenderskiej. Eksperci jednak uspokajali, że Holendrzy nie rozpoczęli jeszcze sezonu i mogą nie grać na najwyższym poziomie. Wielu wskazywało zatem faworyta w polskiej drużynie...
Pierwszy mecz: 0:0
Pierwsze spotkanie odbyło się 27 lipca w Utrechcie. Padł bezbramkowy remis, jednak nie można powiedzieć, że działo się niewiele. Przewagę w meczu mieli Lechici, którzy mieli kilka dogodnych sytuacji na strzelenie bramki, za każdym razem brakowało jednak celności lub zimnej krwi w wykończeniu sytuacji. Poznaniacy wywieźli więc z wyjazdu remis, który powodował, że szanse obu ekip na awans były równe. W rewanżu w Poznaniu należało jednak wygrać, drugi remis, zwłaszcza bramkowy (np. 1:1) oraz przegrana, promowały do następnej rundy holenderską drużynę. Podopieczni Nenada Bjelicy musieli się mieć na baczności...
Drugi mecz: 2:2 (Christian Gytkjaer 2x - Gyrano Gerk, Cyriel Dessers)
Rewanż odbył się 3 sierpnia w Poznaniu. Przed meczem eksperci ostrzegali, aby Lech nie dał sobie pierwszy strzelić bramki, bo wtedy do awansu będzie potrzeba dwóch. Wszystko to jednak na nic, Kolejorz dał się zaskoczyć już... w 44 sekundzie, kiedy do dośrodkowanie wykończył głową Gyrano Dessers. To był cios dla poznaniaków, z drugiej strony na odrobienie strat pozostało całe 90 minut. Ruszyli więc do ataku, co opłaciło się w 26 minucie, kiedy to płaskie podanie Radosława Majewskiego trafiło do wychodzącego zza obrońców Christiana Gytkjaera, a ten pokonał bramkarza. Inna sprawa, że Duńczyk w momencie podanie znajdował się na dość widocznym spalonym, sędzia jednak tego nie zauważył i gola uznał. Lech wciąż napierał na bramkę gości, jednak szwankowała skuteczność. Gdy w 70 minucie gracz Utrechtu dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, wydawało się, że strzelenie gola przez Kolejorza to tylko kwestia czasu. Najlepszą akcję mieli w 88 minucie, ale Deniss Rakels w świetnej sytuacji nie trafił głową do siatki. Niewykorzystana sytuacja się zemściła i to bardzo szybko. Minutę później Holendrzy popędzili do kontrataku, Yassin Ayoub w sytuacji sam na sam z bramkarzem podał do stojącego przed pustą bramką Dessersa, a ten się nie pomylił i praktycznie pozbawił polską drużynę awansu. Jeszcze w doliczonym czasie Gytkjaer doprowadził do remisu, ale minut było już za mało i ostatecznie to Utrecht awansował do 4 rundy eliminacji, wyrzucając Lecha Poznań z rozgrywek. Wielka szkoda, bo szansa była duża, trzeba jednak pogodzić się z porażką i liczyć na to, że rok będzie lepiej, o ile Lech dostanie się do pucharów...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho6xCVv9Adgl5IqF80BO2ereG0nzqp0wMZh0lMIDG7h_f5cYm0c4HhC57M8YyUmQFLQUiFmf49mlSohZ6hY8q3fiTu1gg1NUgpkYTAqZdRvmc1ftd1tEsxMcGkoOjJSDDOme1cOUxthEQ/s1600/midtjylland.gif)
Arka Gdynia - FC Midtjylland (Dania)
w dwumeczu 4:4 (3:2 i 1:2, bramki na wyjeździe 1:2)
awans: FC Midtjylland
Od trzeciej rundy zmagania w Lidze Europy rozpoczął zdobywca Pucharu Polski - Arka Gdynia. Wiadomo było, że ekipa Leszka Ojrzyńskiego, na kogo by nie trafiła, nie będzie faworytem, ponieważ nie była rozstawiona. Dlatego wylosowanie FC Midtjylland zostało przyjęte zupełnie normalnie (chociaż u niektórych pojawił się niedosyt, bo wśród kandydatów do gry z Arką był m. in. AC Milan czy Zenit Sankt Petersburg i perspektywa gry z takimi drużynami na ich stadionach robiła wrażenie). Duńczycy pokonali w poprzedniej rundzie węgierski Ferencvaros Budapeszt 7:3 (4:2 i 3:1) i wielu przewidywało, że zrobią z gdynianami to samo i ich rozgromią. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna...
Pierwszy mecz: 3:2 (Marcus Vinicius 2x, w tym raz karny, Rafał Siemaszko - Rilwan Hassan, Marc Dal Hende)
Niespodzianka, a nawet sensacja - tak można nazwać zwycięstwo Arki 27 lipca w Gdyni. Trener Ojrzyński znany jest z tego, że motywuje prowadzone przez niego drużyny do walki całym sercem przez całe 90 minut, a jeśli trzeba, to i dłużej. Najlepszy tego przykład był właśnie tego dnia. Gdynianie objęli prowadzenie w 31 minucie, kiedy to wspaniałym strzałem z około 20 metrów popisał się Marcus Vinicius. Niestety, już dwie minuty później był remis, kiedy dośrodkowanie po ziemi w pole karne pewnym strzałem wykończył Rilwan Hassan. Kolejne dwie minuty potem Arka straciła drugiego gola. Po rzucie rożnym najwyżej w górę wyskoczył Dal Hende i głową pokonał Pavelsa Steinborsa. Nie minęły trzy minuty, a Arka zdobyła rzut karny za faul w polu karnym na Patryku Kunie. Jedenastkę wykorzystał Vinicius i na tablicy wyników ponownie widniał remis. Wynik nie zmienił się już do przerwy. 2:2 po czterech golach w odstępie 9 minut. Druga połowa wyglądała podobnie jak pierwsza, widzieliśmy okazje zarówno z jednej, jak i drugiej strony, futbolówka nie wpadała jednak do siatki. W doliczonym czasie Arka Gdynia wywalczyła rzut wolny w pobliżu pola karnego gości. Michał Nalepa dośrodkował w szesnastkę, piłka trafiła idealnie na głowę Rafała Siemaszki, a ten skierował ją do bramki. Gol w ostatniej akcji meczu i stadion w Gdyni oszalał ze szczęścia, a arbiter zakończył spotkanie. Rezultat, którego nikt się nie spodziewał, stawiał żółto-niebieskich bliżej 4 rundy kwalifikacji, w rewanżu wystarczał remis, ale wygrana Duńczyków chociaż 1:0 lub 2:1 promowała już ich. Wszystko rozstrzygnęło się tydzień później w Herning...
Drugi mecz: 1:2 (Dawid Sołdecki - Tadeusz Socha samobój, Alexander Soerloth)
Rewanżowe spotkanie odbyło się 3 sierpnia. Obraz meczu niewiele różnił się od tego w Gdyni, zarówno jedni, jak i drudzy na przemian mieli sytuacje na strzelenie bramek. Mimo ofensywnej aktywności obu zespołów w pierwszej połowie gole nie padły. Dopiero po przerwie wynik uległ zmianie. W 59 minucie dośrodkowanie Marcusa Viniciusa z rzutu rożnego trafiło na głowę obrońcy Dawida Sołdeckiego, a ten skierował piłkę do siatki. Arka prowadziła 1:0 i zanosiło się na sensację. W 77 minucie po wyrzucie z autu gracza Midtjylland niefortunnie główkował Tadeusz Socha i skierował piłkę do własnej bramki. Zrobiło się nerwowo, następny gol dla Duńczyków oznaczał dla nich awans. Niestety, stało się najgorsze. W doliczonym czasie gry gospodarze przeprowadzili jedną z ostatnich akcji meczu, Gustav Wikheim podał głową do Alexandra Soerlotha, a ten z kilku metrów strzałem po ziemi pokonał golkipera Arki Pavelsa Steinborsa. Gdynianom zostało już za mało czasu i przegrali, co niestety skutkowało odpadnięciem z rozgrywek. Ogromna szkoda, walczyli z faworyzowanymi Duńczykami jak równy z równym i zabrakło odrobiny szczęścia, aby wyszli z tej potyczki zwycięsko. Pokazali, że najważniejsze na boisku jest zaangażowanie, dopiero później umiejętności piłkarskie. Inne polskie drużyny grające w pucharach powinny z Arkowców brać przykład, jak należy grać. Może wtedy uniknęlibyśmy wpadek ze Stjarnanami, Szkendijami czy Astanami...
W europejskich pucharach pozostaje jeszcze Legia Warszawa. Mistrz Polski po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy zagra z mistrzem Mołdawii - Sheriffem Tyraspol. Pierwszy mecz 17 sierpnia w Warszawie, rewanż tydzień później w Mołdawii. Oby ostatnia polska drużyna na arenie międzynarodowej zaprezentowała się w tych rozgrywkach jak najlepiej - dla dobra polskiej piłki. OBY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piszesz komentarz? Wielkie dzięki, że nas wspierasz!