Legia pokonana na własnym stadionie i kolejne trofeum dla Arki!
Wczoraj, 7 lipca 2017 roku na stadionie Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej w Warszawie rozegrano mecz o Superpuchar Polski między mistrzem Polski - Legią Warszawa, a zdobywcą Pucharu Polski - Arką Gdynia. To spotkanie dla obu ekip było pierwszym sprawdzianem przez zaczynającą się za tydzień ligą oraz przed spotkaniami w europejskich pucharach. Faworytem oczywiście byli warszawianie, którzy nawet mimo braku Radovicia i Odjidji-Ofoe na papierze wyglądali dużo lepiej od gdynian. Ogólnie jednak już od kilku lat mają problem ze zdobyciem tego trofeum, ostatnie cztery edycje zakończyły się ich porażką (ze Śląskiem, Zawiszą, Lechem dwa razy). Powody tego były różne, zazwyczaj po prostu szkoleniowcy lekceważyli ten mecz. Jednak tym razem Jacek Magiera zapowiedział, że nie zamierza odpuszczać i wystawił najmocniejszy skład, jaki miał do swojej dyspozycji.
Mecz zaczął się o godzinie 20:30, kiedy to sędzia główny Szymon Marciniak zagwizdał po raz
pierwszy. Co ciekawe, po raz pierwszy w oficjalnym meczu w naszym kraju, arbiter miał możliwość skorzystania z systemu VAR (powtórki wideo). Jak się potem okazało, nie był tego dnia potrzebny. Od początku spotkania przewagę miała Legia, chociaż Arka dość często wychodziła do rywala jeszcze na ich połowie. Przeważnie jednak bronili się przed własną bramką i czekali na kontry. Po jednej z nich, Rafał Siemaszko podał piłkę w polu karnym do Grzegorza Piesio, a ten dośrodkował po ziemi. Futbolówka zmieniła tor lotu po odbiciu się od głowy Legionisty Michała Pazdana i kompletnie zmyliła bramkarza Arkadiusza Malarza. Gol samobójczy i 1:0 dla gdynian, niespodzianka. Ogromnie zezłościło to Legionistów, którzy zaczęli bardzo mocno napierać na bramkę Pavelsa Steinborsa, ten jednak długo nie dał się pokonać. Przy strzale Thibault Moulina był już jednak bezradny. Francuz zwiódł jednego z obrońców i zewnętrzną częścią stopy uderzył piłkę na bramkę. W 27 minucie mamy remis 1:1! Do końca pierwszej połowy niczego ciekawszego z obu stron nie zobaczyliśmy.
Także drugie 45 minut spotkania nie było już tak emocjonujące. Legia za wszelką cenę chciała objąć prowadzenie, za każdym razem odbijała się od strefy defensywnej rywali z Gdyni. Trenerzy zaczęli więc się decydować na zmiany (mogli ich przeprowadzić aż pięć). Więcej ożywienia wnieśli zmiennicy Arki, zwłaszcza hiszpański napastnik Ruben Jurado. Niestety, ani on, ani inni piłkarze na murawie nie byli w stanie pokonać bramkarzy i po 90 minutach był remis 1:1. Według regulaminu, w takiej sytuacji, zwycięzcę wyłoni seria rzutów karnych (dogrywki w Superpucharze nie ma).
Jako pierwsza zaczęła warszawska Legia, a dokładnie Mateusz Szwoch. Trafił tuż przy słupku, bez szans na obronę, chociaż golkiper Arki rzucił się z dobrą stronę. W Arce pierwszy do piłki podszedł Marcin Warcholak i kompletnie zmylił Arkadiusza Malarza. Przyszła kolej na Moulina, najlepszego dzisiaj gracza warszawian. Kopnął i... bramkarz Pavels Steinbors obronił! U gdynian drugi w kolejce był Dawid Sołdecki, strzelił podobnie jak jego kolega i także teraz Malarz nie wyczuł jego intencji. Trzeci w ekipie Wojskowych strzelał Guilherme i wykorzystał jedenastkę niezwykle pewnie. W rewanżu Damian Zbozień też się nie pomylił, trzeci raz w ten sam róg, trzeci raz Malarz zmylony. W czwartej kolejce dla Legii strzelał Maciej Dąbrowski. Steinbors wyczuł jego zamiary, odbił piłkę, ale ta wpadła jednak do siatki. Po nim przyszła pora na Rubena Jurado. Ten się już nie bawił kopnął
z całej siły w sam środek. Ostatnia seria, chybiona próba Michała Kopczyńskiego oznaczałaby koniec konkursu jedenastek i zwycięstwo Arki. Stało się to, łotewski bramkarz Steinbors po raz drugi odgadł zamiary Legionisty i utonął w uściskach kolegów z drużyny (co widać na zdjęciu obok). Obronił dwie jedenastki, dzięki czemu żółto-niebiescy wygrali w serii rzutów karnych 4:3!
Kilkanaście minut później piłkarze obu drużyn odebrali pamiątki, a na samym końcu prezes PZPN Zbigniew Boniek wręczył graczom Arki trofeum - złotą tacę za zwycięstwo w Superpucharze. Wszystko to miało miejsce przy niemal pustym stadionie przy Łazienkowskiej, nie jest to jednak dziwne. Legia znowu przegrała te rozgrywki, po raz piąty z rzędu. Jak pech to pech! Z kolei dla szkoleniowca gdynian Leszka Ojrzyńskiego to drugi puchar zdobyty podczas krótkiej pracy w Gdyni. Po raz drugi jego team pokonał mocniejszego rywala, to tym bardziej zasługuje na szacunek i docenienie!
Gratulacje dla Arki Gdynia! Oby to zwycięstwo dało im duży zastrzyk pewności siebie przed walką w lidze oraz europejskich pucharach. A dla Legii niech to będzie ostrzeżenie przed eliminacjami Ligi Mistrzów oraz przed ekstraklasą. Warszawianie muszą w końcu ściągnąć dobrego napastnika, bo na razie nie wygląda to dobrze. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko wróci do normy i nie będziemy się wstydzić gry polskich drużyn na arenie międzynarodowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piszesz komentarz? Wielkie dzięki, że nas wspierasz!