czwartek, 12 października 2017

Eurowpie**ol, czyli obraz polskiej piłki klubowej


Jako że w tym sezonie nastąpiła kumulacja kompromitacji polskich klubów w eliminacjach Ligi Europy oraz Ligi Mistrzów, postanowiłem napisać posta o zjawisku dość powszechnym w polskiej piłce klubowej, zwłaszcza w XXI wieku. Mowa o tzw. eurowpie*dolu. W tym poście odpowiem na pytanie, co to dokładnie jest oraz przedstawię kilka przykładów tego zjawiska z obecnego stulecia. Zapraszam do czytania!

Co to jest eurowpie*dol?

Eurowpie*dol to nic innego jak porażki polskich klubów w europejskich pucharach z drużynami z krajów bałkańskich (np. Macedonia) oraz byłych republik radzieckich (m.in. Azerbejdżan, Litwa, Kazachstan, Mołdawia), zwykle w pierwszych (lipcowych i sierpniowych) rundach kwalifikacyjnych LE i LM. Niejeden trener skompromitowanych zespołów tłumaczył to zbyt krótkimi przygotowaniami do dwumeczów, licznymi kontuzjami, transferami najlepszych graczy po dobrym ligowym sezonie, a brakiem zgrania nowych nabytków klubu. Ostatnio doszły jeszcze dwa argumenty - zbyt długi sezon (37 kolejek) i zbyt krótka przerwa między rozgrywkami. Wszystko to jednak tylko tłumaczenia (zresztą banalne) po katastrofie ze słabszymi zespołami. Po "popisach" naszych drużyn pozostaje tylko masa negatywnych komentarzy oraz szyderczych śmiechów. I tak niemal co roku...

Klasyczne przykłady eurowpie*dolu.


Pogoń Szczecin - Fylkir Reykjavik (Islandia)

sezon 2001/02, 9 i 23 sierpnia 2001

w dwumeczu: 1:2 i 1:1






Pierwsza wpadka polskiego klubu w XXI wieku. Pogoń Szczecin - wicemistrz Polski z 2001 roku, w rundzie wstępnej Pucharu UEFA (dziś Liga Europy) zmierzyła się z drugą drużyną sezonu w Islandii - Fylkirem Reykjavik. Pierwszy mecz został rozegrany na wyjeździe, gdzie Portowcy, co prawda, przegrali 1:2, ale strzelili gola i w rewanżu wystarczyło zwycięstwo 1:0. Rewanżowy mecz w Szczecinie przebiegał idealnie według planu, już w pierwszych minutach Pogoń trafiła do siatki (autorem gola zarówno u siebie, jak i na wyjeździe był Dariusz Dźwigała) i bardzo długo broniła korzystnego rezultatu. I stała się katastrofa - nieuwaga szczecińskiej obrony przy rzucie rożnym w doliczonym czasie gry i gol na 1:1. Kilkanaście sekund później sędzia zakończył mecz i z awansu do I rundy cieszyli się Islandczycy. Nie byłoby w tej porażce nic dziwnego (odpadnięcie po golu w końcówce), gdyby nie to, że wówczas islandzka piłka była dramatycznie słaba (obecny poziom Wysp Owczych czy Andory!), a Pogoń wzmacniała się przed występami w pucharach. Zapowiadano kilkubramkowe zwycięstwo polskiej ekipy z drużyną, w której ponad połowa wyjściowego składu to byli amatorzy, a skończyło się totalną klapą. Zresztą drużyna z kraju lodowców, gejzerów i wulkanów w tym stuleciu jeszcze raz wyeliminowała Polaków, ale o tym później...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

GKS Katowice - FK Cementarnica Skopje (Macedonia)

sezon 2003/04, 14 i 28 sierpnia 2003

w dwumeczu: 0:0 i 1:1 (bramki na wyjeździe 0:1)




Zakwalifikowanie się GKS-u Katowice do europejskich pucharów było w tamtym czasie ogromną niespodzianką, katowiczanie z raczej przeciętnym składem zajęli 3 miejsce w lidze, przed m. in. Legią Warszawa, ustępującym mistrzem Polski. Nikt się jednak nie spodziewał, że występy GieKSy w Pucharze UEFA zakończą się po dwumeczu z drużyną, która na arenie międzynarodowej grała pierwszy raz (dwa razy wystąpili jeszcze w Pucharze Intertoto, ale tych rozgrywek nikt nigdy nie traktował poważnie). Gdy sensacyjni zwycięzcy Pucharu Macedonii u siebie zagrali na bezbramkowy remis, już wtedy wielu wyśmiewało się z klubu z Katowic, że nie potrafią wygrać z anonimami z Macedonii. Nie wiedzieli jednak, że to dopiero początek katastrofy. Rewanż dwa tygodnie później na stadionie przy Bukowej w Katowicach miał już być pokazem skuteczności Polaków nad Macedończykami. Miał! Gdy w 24 minucie niejaki Almir Bajramovski strzałem przewrotką pokonał bramkarza GKS, fani przecierali oczy ze zdumienia. Trudno było uwierzyć, że "cementowy klub" obejmie prowadzenie, i to w taki sposób. Piłkarze z Katowic też byli w szoku, tuż po przerwie zdołali doprowadzić do remisu (gol Jacka Kowalczyka), ale nic więcej już nie wpadło do siatki i to klub ze stolicy Macedonii awansował dalej. Niemal cała piłkarska Polska śmiała się z "popisu" GKS-u w Pucharze UEFA z klubem o jeszcze zabawniejszej nazwie (w sumie Cementarnica podobnie brzmi do polskiego klubu z Niecieczy - Termalica). Ta porażka jest jednym z najlepszych przykładów Eurowpie*dolu. A to nie był ostatni raz...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wisła Kraków - Levadia Tallin (Estonia)

sezon 2009/10, 15 i 22 lipca 2009

w dwumeczu: 1:1 i 0:1



Wisła Kraków w czasach swojej świetności, oprócz pojedynków jak równy z równym z FC Barceloną, Realem Madryt czy Lazio Rzym, na swoim koncie ma także wstydliwe kompromitacje. O ile porażka w 2004 roku z gruzińskim Dinamem Tbilisi w Pucharze UEFA (4:3 i 1:2) była raczej skutkiem tragicznej gry w defensywie, to już blamaż w eliminacjach Ligi Mistrzów z mistrzem Estonii - Levadią Tallin, był trudny do wytłumaczenia. Piłkarze ze stolicy Estonii pokazali ogromne zaangażowanie i nawet mimo miażdżącej różnicy w doświadczeniu i umiejętnościach, zdołali wywieźć z Polski remis 1:1. A i tak mieli pecha, bo prowadzenie, które utrzymywali od 40 minuty, stracili w doliczonym czasie (do siatki dla Białej Gwiazdy trafił Piotr Ćwielong). Rewanż w Tallinie miał być zdecydowanie lepszy, nic takiego jednak nie nastąpiło. Ofensywa krakowian praktycznie nie istniała, a kiedy w 90 minucie jeden z Estończyków dał prowadzenie Levadii, to już wszystko się skończyło. Ówczesny trener Wisły Maciej Skorża miał wprowadzić klub do upragnionej (i zresztą niedoczekanej) Ligi Mistrzów, a wyrżnął się na pierwszej przeszkodzie. Mimo kłopotów w pucharach, zdobył dwa mistrzostwa Polski, a trzecie stracił w przedostatniej kolejce. Ale kibice wciąż wypominali piłkarzom kompromitację z Levadią i nie chcieli przyjąć tłumaczeń zawodników, że grali na zastępczym stadionie w Sosnowcu (remont krakowskiej areny przy Reymonta). W następnym sezonie, już w Lidze Europy, historia się powtórzyła...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wisła Kraków - Karabach Agdam (Azerbejdżan)

sezon 2010/11, 29 lipca i 5 sierpnia 2010

w dwumeczu: 0:1 i 2:3




W następnym sezonie, po pechowo straconym mistrzostwie na rzecz Lecha Poznań, drużyna Wisły prowadzona od początku rundy wiosennej 2010 roku przez Henryka Kasperczaka w III rundzie eliminacji Ligi Europy zmierzyła się reprezentantem słabego wtedy Azerbejdżanu - Karabachem Agdam. Naszpikowana gwiazdami, jak na polskie warunki, Biała Gwiazda miała gładko przejść Azerów, a stało się... odwrotnie. To Karabach prezentował lepszą grę, i to zarówno w Krakowie, jak i na własnym stadionie. Wygrał oba spotkania, uderzając niemal we wszystkie czułe punkty krakowskiej drużyny. W spotkaniu rewanżowym w stolicy Małopolski prowadzili już 3:0 i dopiero przy tym wyniku polska drużyna zaczęła grać cokolwiek sensownego. Wtedy było już jednak po wszystkim. Azerowie w rundzie play-off LE zagrali dwumecz z Borussią Dortmund, a Wisła... zmieniła politykę klubową, zatrudniła Holendra Roberta Maaskanta, który hurtowo sprowadził piłkarzy z zagranicy, wszystko po to, aby za rok w końcu zagrać w upragnionej Lidze Mistrzów. Zabrakło niewiele, ale to niewiele do dziś czują w Krakowie, przede wszystkim pod względem finansowym (za wysokie kontrakty, a potem wypłacanie odszkodowań z powodu ich zrywań)
W 2013 roku na drużynę z Agdamu ponownie wpadł polski klub (Piast Gliwice), ten jednak zaprezentował się już nieco lepiej i, co prawda, schodził z boiska pokonany, ale dopiero po dogrywce (1:2 i 2:2). Wtedy jednak Azerowie byli już sporo mocniejsi niż podczas dwumeczu z Wisłą, więc tutaj kompromitacji nie było.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Jagiellonia Białystok - Irtysz Pawłodar (Kazachstan)

sezon 2011/12, 30 czerwca i 7 lipca 2011

w dwumeczu: 1:0 i 0:2



Czwarta drużyna sezonu 2010/11 w ekstraklasie, prowadzona wówczas przez Michała Probierza, w pierwszej rundzie eliminacji napotkała na przeszkodę, która okazała się nie do przejścia. Była to kazachska drużyna Irtyszu Pawłodar. Pierwszy mecz został rozegrany jeszcze w czerwcu, Jaga szczęśliwie (inaczej tego nazwać nie można), ale w Białymstoku wygrała 1:0 po golu Tomasza Frankowskiego. Kibice myśleli, że to tylko chwilowe problemy i w rewanżu białostoczanie wbiją "pasterzom" z dalekiego państwa kilka bramek. Tydzień później team pod wodzą Probierza pokazał... fatalną skuteczność. Ogromna ilość okazji była przez piłkarzy z Polski marnowana. Na nieszczęście, Irtysz wykorzystał dwie i to wystarczyło to uzyskania wyniku dającego awans do II rundy kwalifikacji. Taki rezultat oczywiście został wyśmiany, a na klub oraz piłkarzy spadła ogromna fala krytyki. Nikt nie zostawiał suchej nitki na skompromitowanych zawodnikach Jagiellonii, którzy próbowali jeszcze tłumaczyć fatalną postawę długim czasem podróży, niesprzyjającą pogodą i sztuczną murawą. Ale nikogo to nie obchodziło, porażka z "ogórkami z Kazachstanu" stała się faktem. Polskie kluby nadal nie wyciągały jednak wniosków, co skutkowało kolejnymi wpadkami...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Lech Poznań - Żalgiris Wilno (Litwa)

sezon 2013/14, 1 i 8 sierpnia 2013

w dwumeczu: 0:1 i 2:1




Pobyt Mariusza Rumaka na ławce trenerskiej Lecha, mimo zdobytych dwóch wicemistrzostw Polski, nie został zapamiętany dobrze. Powodem tego są dwukrotne kompromitacje w europejskich pucharach, sezon po sezonie. Pierwszą z nich Kolejorz zanotował w 2013 roku, kiedy to w III rundzie el. LE wylosowano Żalgiris Wilno. Jako ciekawostkę dodam, że wicemistrza Litwy trenował wtedy polski trener Marek Zub, a w ataku grał Kamil Biliński. Ten drugi nie zanotował w dwumeczu gola, a mimo to jego zespół pokonał rozstawionego w losowaniu Lecha. Pierwszy mecz w Wilnie zakończył się zwycięstwem gospodarzy 1:0 po trafieniu E. Vaitkunasa. W drugim miała być zdecydowana poprawa, a było jeszcze gorzej. Żalgiris w rewanżu zdobył gola, co spowodowało, że poznaniacy do awansu potrzebowali już trzech bramek. Presja przygniotła polską drużynę, bardzo długo nie mogli wstrzelić się w bramkę. Bramkarza Litwinów pokonał dopiero w 87 minucie Łukasz Teodorczyk, a w doliczonym czasie po strzale Bartosza Ślusarskiego piłka odbiła się od obrońcy gości i ekipa Rumaka wyszła na prowadzenie. Wszystko to jednak o kilka minut za późno i na decydujący cios zabrakło czasu. Po końcowym gwizdku na boisku doszło jeszcze do bójki i posypały się kary. Wiele problemów zarząd Lecha miał też z powodu kibiców, którzy w trakcie meczu wywiesili transparent obrażający rywali. Lech musiał zapłacić sporą karę pieniężną. Ten dwumecz ukazał bezradność Kolejorza na tle zagranicznych rywali. Potwierdzenie tej tezy nastąpiło rok później...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Lech Poznań - FC Stjarnan (Islandia)

sezon 2014/15, 31 lipca i 7 sierpnia 2014

w dwumeczu: 0:1 i 0:0




Wicemistrzostwo Polski i prawo gry w eliminacjach Ligi Europy - to były ostatnie sukcesy Mariusza Rumaka na ławce rezerwowych Lecha Poznań. Same eliminacje od początku nie szły Kolejorzowi, mało brakowało, a odpadliby rundę wcześniej z anonimową drużyną z Estonii. Po porażce 0:1 w pierwszym spotkaniu wygrali jednak w Poznaniu 3:0 i awansowali dalej. W następnej fazie trafili na islandzki Stjarnan. W tym zespole grało kilku graczy, którzy piłkę nożną łączą z zawodową pracą. Lech miał ich rozjechać, a znowu potknął się na meczu wyjazdowym (porażka 0:1). Zwykle Kolejorz zdecydowanie lepiej radził sobie na swoim stadionie przy Bułgarskiej, jednak nie tym razem. Skuteczności tego dnia prawie w ogóle nie było i padł bezbramkowy remis, premiujący niestety półamatorów z kraju wulkanów i gejzerów. To była totalna kompromitacja i było jasne, że Rumak pożegna się z Lechem. Stało się to niecałe dwa tygodnie później. Zastąpił go Maciej Skorża i... zdobył mistrzostwo. Od tego czasu Kolejorz nie poniósł już tak wstydliwej porażki w tym 2014 r.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cracovia - Szkendija Tetovo (Macedonia)

sezon 2016/17, 30 czerwca i 7 lipca 2016

w dwumeczu: 0:2 i 1:2



Po wielu latach przeciętności, a także kopania w niższych ligach, Pasy w końcu zajęły miejsce dające możliwość gry w europejskich pucharach. Do czwartego miejsca w sezonie 2015/16 klub doprowadził trener Jacek Zieliński. Nikt się jednak nie spodziewał, że krakowska drużyna tak szybko straci formę z poprzedniej kampanii i poniesie dość wyraźną porażkę z macedońską Szkendiją Tetovo. Już pierwszy mecz na wyjeździe nie wróżył niczego dobrego, rewanż w Krakowie był w zasadzie powtórką z rozrywki, z tą jednak różnicą, że Cracovia dała radę strzelić gola (jego autorem był Mateusz Cetnarski). Po dwumeczu kibice szydzili z krakowian, wytykali im wszystkie błędy, co w tym przypadku jest jak najbardziej zrozumiałe. Trzon drużyny pozostał ten sam (sprzedano tylko Bartosza Kapustkę), a gra kompletnie się nie kleiła. Drużynę Jacka Zielińskiego, mimo tylko dwóch meczów w LE, dopadł "pocałunek śmierci" i sezon popucharowy zakończyli na 14 miejscu, co skutkowało zwolnieniem Zielińskiego po sezonie. A Szkedija po pokonaniu Cracovii zawędrowała aż do ostatniej IV rundy eliminacji, gdzie przegrali z belgijskim KAA Gent.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jagiellonia Białystok - FK Gabala (Azerbejdżan)

sezon 2017/18, 13 i 20 lipca 2017

w dwumeczu: 1:1 i 0:2


 
Legia Warszawa - FK Astana (Kazachstan)

sezon 2017/18, 26 lipca i 2 sierpnia 2017

w dwumeczu: 1:3 i 1:0





Legia Warszawa - Sheriff Tyraspol (Mołdawia)

sezon 2017/18, 17 i 24 sierpnia 2017

w dwumeczu: 1:1 i 0:0 (bramki na wyjeździe 0:1)


Powyższe trzy dwumecze to tegoroczne przykłady Eurowpie**olu, takie świeże, że aż żal o tym pisać, zwłaszcza że wszystko na ten temat zostało już powiedziane. Szkoda więc już "strzępić ryja..." :-)

Jak widać, w XXI wieku polskie drużyny regularnie dostawały wpierdziel od słabszych. Niestety, nadal nie widać, aby ten trend został w jakikolwiek sposób zachwiany. Polska piłka klubowa coraz bardziej stacza się na dno, a my musimy na to patrzeć. Dobrze, że chociaż jest ta reprezentacja...:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piszesz komentarz? Wielkie dzięki, że nas wspierasz!